Jak wiecie, od kilku lat można żeglować jachtami o długości do 7,50m z silnikiem manewrowym o dowolnym napędzie (spalinowym, elektrycznym, hydraulicznym) i o dowolnie dużej mocy tego silnika, bez jakiegokolwiek potwierdzenia umiejętności żeglarskich. Krótko mówiąc, bez patentu PZŻ, bez certyfikatu kompetencji ISSA, bez jakiegokolwiek papierka.
No dobrze, można pływać, ale czy są jakieś ograniczenia dla takich pływaków? Otóż nie, dla „bezpatenci” nie ma żadnych ograniczeń (oprócz długości jachtu). Takie „bezpatencie” może pływać wszędzie, dosłownie wszędzie gdzie chce, po stawku, jeziorze, rzece, morzu czy oceanie, może np. takim Nefrytem (jacht balastowy,7.30m długi, 6 osób załogi) popłynąć w odwiedziny do cioci w Nowym Yorku lub do wuja na Borneo i to z załogą tak samo zieloną jak i on. Dla czego może? Bo ma za sobą prawo obowiązujące w Najjaśniejszej RP (art. 37a,ust. 3 ustawy z dnia 21 grudnia 2000 roku o żegludze śródlądowej (tekst jednolity Dz. U. z 2006, nr 123 poz.857 z późniejszymi zmianami) które mu na to pozwala, więc nikt nie może mu tego zabronić. Jedynie co musi, to musi swój jachcik zarejestrować (jednostki pływające powyżej 5.00m, wychodzące w morze muszą być zarejestrowane, na śródlądziu powyżej 12.00 metrów). Mało, takie „bezpatencie” nie musi mieć nawet odpowiedniego wyposażenia, takiego jakie obowiązuje nas „patentowanych” (środki ratunkowe, sygnalizacja, łączność, itd.), choć powinien ale nie musi.
Tym czasem, człowiek po kursie, gdzie musiał posiąść olbrzymią wiedzę, po zdaniu egzaminu i po przeżyciu stresu z nim związanego, po wydaniu jakiejś (wcale nie małej) sumy pieniędzy i w końcu po otrzymaniu patentu żeglarza jachtowego, może w morze wypłynąć tylko na 2MM od brzegu i nie dalej. No fakt, jachtem trochę większym, ale jednak tylko na 2MM (3704m). Czy chodzi o to, by można było podziwiać piękne ciała na plaży bez używania lornetki? Chyba tak.
Tu nasuwa się pytanie: czy komuś, tam na górze, nie pozajączkowało się?. A może to my mamy niepoukładane, bo szkolimy się by mieć – gorzej. Przecież ponad 95% jachtów na śródlądziu to jachty do 7.50m i dość duży odsetek jachtów morskich też nie przekracza tej długości. Więc bez patentu jest czym pływać, już nawet niektóre czarterownie nie wymagają patentów.
Więc, szkolić się czy nie? Uważam, że tak, szkolić się. By nabyć wiedzy i umiejętności, by móc być bezpiecznym na wodzie, by być odpowiedzialnym za siebie i za innych. A, czy robić patenty lub inne certyfikaty? No, na to pytanie, to już niech każdy z Was sam sobie odpowie.